wtorek, 16 sierpnia 2011

Tony Halik - Z kamerą i strzelbą przez MATO GROSSO


W książkach podróżniczych, najbardziej urzeka mnie możliwość poznania odmiennych kultur, ludzi i wspaniałych bajecznych miejsc. I, choć często dzielą mnie od nich tysiące kilometrów i być może nigdy nie będzie dane mi ich zobaczyć, to dzięki literaturze takiej jak ta, przenoszę się w samo ich serce.
         Książka Tonego Halika „Z kamerą i strzelbą przez MATO GROSSO” jest w pewnym sensie wehikułem czasu, przenoszącym czytelnika w czasie i przestrzeni. Pozycja ta jest świetną literaturą podróżniczą. Książki autorstwa Halika łączą w sobie miłość do Indian Wojciecha Cejrowskiego oraz awanturnictwo i chęć przygód Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Mieszanka doprawdy wybuchowa, więc naprawdę nie dziwi mnie jej rezultat- ZNAKOMITY! 
Z czym tę książkę się jednak je? Otóż któż z nas w dzieciństwie nie pragnął być Indianinem, mieć pióropusz oraz tomahawk i poczuć się niczym główny bohater powieści Karola Maya – Winnetou. Tak, pewnie wielu tego pragnęło. W „Z kamerą i strzelbą przez MATO GROSSO” nie spotkamy jednak Apaczy. Zamiast nich odnajdziemy o wiele bardziej prawdziwe przygody niż te, którymi karmił nas w dzieciństwie Karol May.
Tony Halik
         Książka „Z kamerą i strzelbą przez MATO GROSSO”, to relacja z wielkiej przygody, przystrojonej legendami, ciekawymi miejscami, niezwykle barwnymi postaciami, dzikimi zwierzętami i wszystkim tym, czym powinna cechować się literatura podróżnicza. Autor wraz z żona Pierrette dociera do dwóch indiańskich plemion: Hinan-Karajów oraz Szawantów zamieszkujących ogromną selwę Mato Grosso. Książka pełna jest zapierających dech w piersiach opisów bogatej fauny i flory tego regionu. Poza tym odnajdziemy wewnątrz mnóstwo zdjęć, dokumentujących tę niezwykłą podróż.
         Ta książka, to naprawdę wehikuł czasu i nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady … Przygoda, którą opisuje autor miała miejsce kilkadziesiąt lat temu, ludzie w niej opisani, tak jak zresztą sam autor już nie żyją. Umiera również powoli kultura opisanych w tej książce plemion, coraz częściej ujednolicających się do zachodniej cywilizacji. Na koniec zachęcam wszystkich do sięgnięcia po tę lekturę. Naprawdę przeniesie was w czasie.

Fragment książki:

„W głębi selwy duchy i ludzie mieszkają razem i czasami zdarza się, że duchy wcielają się w ludzkie istoty. Niektóre obrzędy mają charakter powszechny, inne natomiast są zazdrośnie strzeżone przez plemienne zwyczaje.
         Hinan-Karajowie pozwalają, na to aby przez obchodach święta Aruana obecni byli członkowie innych plemion, a nawet biali. Jest to obrządek dobrze znany etnologom. Wtedy właśnie dobre duchy Aruana wcielają się w ludzi. I tak oto ludzie-bogowie, w rytualnych maskach ze słomy, wychodzą, zawsze parami z domu uiriribów i idą w kierunku wioski przy akompaniamencie śpiewu i postukiwaniu grzechotek”

1 komentarz:

  1. czy plemię Hinan-Karajów i Javahów istnieje do dziś? szukam w necie ale nie mogę znaleźć żadnego info

    OdpowiedzUsuń